Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sen. Pokaż wszystkie posty

11 kwietnia, 2019

Bajka Tysiąca Zegarów (Czas 15.)


To był jego pokój. Kiedy otwierał oczy, nasłuchiwał, a one szeptały wciąż coś nowego. Tik-tak, tik-tak, tak-tak, tak-tak, czyż-nie, czyż-nie, noo-nie, noo-nie, chodź-tu, chodź-tu, oo-joj, oo-joj, niech-tam, niech-tam stale… Każdy był jak ciepłe słońce, jak popołudniowy spokój w fotelu, jak kołysanie hamaka albo lekki wietrzyk w dłoniach. Ich głosy tworzyły zgodny chór. Rytmiczny. Żaden się nie późnił ani nie pospieszał, to było dziwne. Wystarczyło, że zamieszkały u jakiegoś zegarmistrza, a już melodia się rwała, chór nie brzmiał tak idealnie, czasem wybrzmiewała fałszywa nuta albo nawet dawał się słyszeć piszczący zgrzyt. Jednak nie tu. Tu- nigdy.

Zdarzało się, że któryś zasypiał. Wtedy Czas przenosił go z wielką troską, bardzo delikatnie, jak porcelanową, przezroczystą filiżankę - do wielkiej sypialni zegarów. Gdy przekraczał jej próg, wpadał w otchłań ciszy. Czuł ją. Unosiła się w powietrzu, wsiąkała we włosy i ubranie. Nawet on- Czas- czuł się tu jakoś uroczyście i odświętnie. Bywało, że któryś zegar budził się niespodziewanie i zaczynał żarliwie szeptać swoją melodię: oo-joj, oo-joj, oo-joj, oo-joj… Głos falował jak muślinowa chmurka, płynął w powietrzu, zawisał nad siwą głową Króla, a po chwili rozsnuwał się i znikał. Melodia gasła i znowu otulała wszystko łagodna cisza. 

Najmilsze były te chwile, kiedy przybywał jakiś zegar z kukułką. Na samą myśl Czas się uśmiechał, zdarzało się nawet, że chichotał albo śmiał się serdecznie do łez. Kukułki nie miały sobie równych. Nie przejmowały się niczym. Hałasowały co chwilę, ale zawsze do rytmu. Tak, rytmu nigdy nie gubiły. Darły się jednak całkiem niesubtelnie, żądając owacji. Miały jakieś celebryckie zapędy. Czas nigdy nie przestał się dziwić ich dziwnej pasji. Mimo to, przepadał za nimi tak, jak za pozytywkami, które śpiewały słodko, gdy otworzyło się klapkę zegarka na łańcuszku. Przynajmniej raz dziennie sprawiał sobie radość, otwierając ukryty w kieszonce własnego surduta wypolerowany zegarek. Łagodne: la-li-la-laj—la-li-la-li—la-le-le-laj…. śpiewane do rytmu niestrudzonego mechanizmu zegarka: tak-graj, tak-graj, tak-graj…, czyniło go szczęśliwym. Czas zamykał na moment oczy i płynął do niedużego, drewnianego domu, w którym ta pozytywka mieszkała. I on też. Tak dawno, że bez tej melodii musiałby pomyśleć, że to nie wspomnienia, a zwykłe, sentymentalne imaginacje. 

Każdego dnia Czas wpisuje do Wielkiej Księgi Wszystkiego wciąż nowe zegary i uwiecznia na magicznej pięciolinii ich melodie. Raz tutaj wpisane, istnieją już zawsze. Słowo daję:)