20 marca, 2024
Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)
Bajka powracających żurawi (Wiosenne bajki 2.)
05 marca, 2024
Bajka pożegnania z zimą (Zimowe bajki 9.)
18 lutego, 2024
Bajka z Bałwankiem (Zimowe bajki 8.)
08 lutego, 2024
Bajka na stoku (Zimowe bajki 7.)
26 stycznia, 2024
Bajka w czapce (Zimowe bajki 6.)
14 stycznia, 2024
Bajka w śnieżnej zaspie (Zimowe bajki 5.)
Zimowa Bajka
była bardzo zadowolona. Toczyła się wesoło i gładko. Mimo zimy pędziła wesołymi
zielonymi dróżkami, zaprzyjaźniła się z zajączkiem, krecikiem i kawką, zarwała
kilka bławatków i zjadła trzy gałki malinowych lodów. Już, już widziała radosny
napis - KONIEC! Aż tu nagle…
- A
psik! A psik! Aaaaa….
I
wtedy wyrwane z drzemki okienko otworzyło się, zawiał wiatr…. i Bajka pofrunęła
jak latawiec… Na mróz! Na nie wiadomo co! Próbowała zawrócić, wołała nawet do Wiatru,
żeby ją zwiał z powrotem do miłego pokoiku wypełnionego ciepłym światłem,
zapachami wanilii i słodkim głosem, który ją wymyślał… Ale Pan Wiatr pędził
przed siebie, co chwila wykrzykiwał: - Ahoj przygodo! I nie w głowie mu
było rozglądać się za szybującymi wokół Bajkami na Dobranoc.
-
Bajkami? No tak, to oczywiste! Wieczorne niebo jest ich pełne. Fruwają od okna
do okna i czekają, że te miłe głosy zerkną w ich kierunku i pochwycą pomysł na nową
opowieść.
Jednak
na latawcującą Bajkę nikt nowy nie zerknął, nie pochwycił jej przygody zachwycony, nikt nie usłyszał jej wołania: - Oj! Ojoj! Ojojoj! więc po
chwili wirowania wylądowała miękko na niewielkim ośnieżonym wzniesieniu. Zrobiło
jej się cieplutko, powierciła się chwilkę i odetchnęła z ulgą. Pomyślała, że
jest jej na pewno całkiem do twarzy w tym puszystym kożuszku, rozejrzała się,
no i wtedy dostrzegła parę błyszczących oczu wpatrujących się w nią uparcie.
- Dzień
dobry… wieczór… wyszeptała nieśmiało… To ja, Zimowa Bajka …
- No
teraz, to już raczej Bajka w Zaspie… wymruczał pod nosem właściciel świdrujących oczu i nieoczekiwanie zniknął,
ale po chwili pojawił się znowu i nieśmiało wyjąkał: - Proszę… bardzo proszę…
zapraszam… no już! Bo całkiem Pani przemarznie, Pani Bajko Zimowa.
Ponieważ
kożuszek okazał się być krewnym lodów malinowych, więc Bajka ochoczo ruszyła ku nieśmiałemu głosowi. Dostrzegła
solidną drabinę, a na niej otulonego wielkim szalem w kratkę - Pana Jeżyka,
który trzymał w podniesionej łapce piękną zieloną lampę, uśmiechając się
niepewnie. Bajka szybciutko pokonała 123 stopnie (😊) drabiny i po
chwili stała na środku uroczego saloniku. Rozejrzała się ciekawie. Wszystkie ściany
były pokryte kilimami gęsto tkanymi z jesiennych liści, wszystkie sprzęty wydawały się misternie wyplecione z
wysuszonych gałązek. Wzdłuż korytarza wisiały na ścianach portrety dumnych Jeżykowych
przodków. W głębi Bajka dostrzegła obszerne pomieszczenie pełne wesoło rozprawiających o czymś postaci. Ruszyła
za Panem Jeżykiem w ich kierunku. Gdy stanęli w progu, natychmiast wszystkie
oczy zwróciły się ku nim, a gospodarz z nieustającą nieśmiałością rzekł:
-
Oto Zimowa Bajka, która sfrunęła dziś wprost w moją zaspę! Proszę, drodzy
przyjaciele, zaopiekujcie się nią, bo chyba zostanie z nami na dłużej.
Zawstydzona
Zimowa Bajka odruchowo ukryła się za plecami swojego wybawcy, ale wystarczył kwadrans,
by znała prawie wszystkich. To były INNE
BAJKI NA DOBRANOC! Miały tu swój dom! Każda mieszkała na jednej stronie Wielkiej
Jeżykowej Księgi Bajek. Co wieczór wyfruwały na świat, by zaglądać do okien
ludzi i opowiadać im swoje niezwykłe historie.
-
Skoro mieszkacie tu od dawna, czemu nigdy do Was nie trafiłam?
-
No bo Ty jesteś Nową Bajką, ale Mistrz Jeżyk już szykuje Ci pokój w Wielkiej
Księdze, więc teraz wreszcie się zaprzyjaźnimy.
Zimowa
Bajka nie mogła wyobrazić sobie większego szczęścia. Otrzymała wspaniałą, śnieżnobiałą
wywieszkę na swoje drzwi: Bajka w śnieżnej zaspie. Co dzień wyfruwała wspólnie z
przyjaciółmi, by inspirować wieczornych opowiadaczy. Czasem dorzucała przygody
innych Bajek, bo poznała je wszystkie i bardzo polubiła.
Jeśli
zamkniecie oczy, to na pewno zobaczycie salon Mistrza Jeżyka pełen Bajek, które
Was uszczęśliwią.
06 stycznia, 2024
Bajka w słoju z piernikami (Ciasteczkowe bajki 13.)
Tegoroczny Festiwal „Mniam” – to jest coś! A właściwie COŚ! Wszystkie światy już o nim wiedzą! Zapytacie - czemu? Otóż, odpowiedź jest niesamowita! Wyobraźcie sobie, że Wróżka Tysiąca Emocji i Mistrz Milander Śmietanko zaprosili do pracy w komisji konkursowej nowych jurorów, którymi są wyłącznie dzieci! Magiczne wypieki oceniają:
Natusia, Nella, Klarcia, Pączuś, Niunia, a
także Liluś.
- Może damy wszystkim nagrody? – zaproponował smok Pączuś, który spróbował już wszystkich
pyszności i niczego nie miał dosyć.
-
Ktoś musi wygrać! Mieszkańcy światów będą testować najlepszy przepis przez cały
rok. Nikt nie zapamięta wszystkich
receptur ani nie zdoła upiec tylu
pyszności! - martwiła się Niunia.
-
Więc niech każdy piecze, co zechce, co lubi! Każdy ma przecież inny gust! – przekonywała
Natusia, a Liluś potakiwał z przekonaniem.
Tej dyskusji przysłuchiwały się z uwagą
lukrowane pierniczki, oczekujące na werdykt w wielkim, szklanym słoju.
-
Czarno to widzę… - westchnął renifer Rudi.
-
Oj tak, oj tak… wtórował mu pomarańczowy dzwoneczek.
-
Żebyśmy tyko nie wygrali. Zaraz będą nas obwozić, pokazywać, wąchać, ale na
pewno nie zawieszą na żadnej pachnącej choince w uroczym domu… - martwiła się lukrowana
choinka.
-
Mam pomysł! – krzyknął mały jelonek. Zawołajmy tę najmniejszą dziewczynkę i poprośmy,
żeby nas wszystkich uwolniła i zawiesiła na choince w swoim domu! Przecież nikt
właściwie nie pytał, czy chcemy na jakiś konkurs…
-
Tak! Tak zróbmy! Świetnie! – przekrzykiwały się pierniczki. Natychmiast spytajmy, czy jest wróżką! Zróbmy to! Ten zgiełk ucichł na słowa Natusi:
- Sprawdźmy, które słodkości ludzie zechcą wziąć do domów. Zwyciężą te, które znikną
najszybciej! Co wy na to?
-
To świetny plan! – przytaknęli ochoczo wszyscy - i jurorzy, i pierniczki.
Nella
i Liluś napisali wielkie ogłoszenie z postanowieniem jurorów i umieścili je na
tle rozgwieżdżonego nieba.
Wtedy
właśnie niezauważona przez nikogo Klarcia podeszła do wielkiego, wspaniałego słoja z piernikami, które
nęciły ją od samego początku Festiwalu "Mniam" zapachem i kolorami.
-
Cześć! - powiedziała. Jesteście cudowne, ja też chciałabym was natychmiast zabrać do domu…
Mam piękną choinkę, na której mogłybyście zamieszkać…
- No my bardzo chętnie! – krzyknęła śnieżnobiała gwiazdka - ale nasz słój może otworzyć tylko wróżka! Czy ty nią jesteś?
-
Ja nie…
-
Jak to nie? – zdumiał się Pączuś. Przecież masz skrzydła i tak dalej…
-
Ja? Skrzydła? I tak dalej… - jąkała się Klarcia, kątem oka zerkała zdumiona na
swój cień drżący na śniegu i naprawdę, ale to na n-a-p-r-a-w-d-ę widziała zarys
wróżkowych skrzydeł. Powoli zakręciła się, podskoczyła… i poczuła, że się unosi!
Zachwycona zerknęła w dół. Ujrzała machające
do niej wróżki. Były wszystkie!
-
To prezent na Gwiazdkę! – zawołała wróżka Niu! Możesz teraz otworzyć zaczarowany słój z
piernikami!
Klarcia
wzniosła rękę tak samo jak Nella i poczuła w niej własną, cudowną różdżkę. Machnęła
w górę i w dół. Słój otworzył się cichutko a całą Ciasteczkową Wyspę otulił słodki,
piernikowy zapach. Nie muszę dodawać, że
był to zapach zwycięskich słodyczy. Festiwal „Mniam” jeszcze nigdy nie
zanotował takiego popytu na jeden wypiek. W tym roku wszystkie choinki
i gwiazdkowe chatki wszystkich światów roziskrzyły się pierniczkową radością.
A Klarcia, Natusia, Nella, Niunia, Pączuś i Liluś… Ale to już całkiem inna historia:)
21 października, 2023
Bajka w chustce (Jesienne bajki 11.)
Od rana na podwórku panowało niezwykłe poruszenie. Kury przegdakiwały
się z zapałem i coś sobie pokazywały. Ciekawska Lotka przysiadła na gałęzi jabłoni
i obserwowała całe zajście. Była dzwońcem. Ale całkiem niezwykłym
dzwońcem. Nie odlatywała na południe. Lubiła chłodny klimat i zimowe
krajobrazy. Miała spędzić długie mroźne miesiące w lasku, nieopodal wsi, więc bardzo ją
interesowało, cóż też wymyśliły kurki.
A one ogłosiły wszem i wobec, że są przygotowane do nadejścia zimy!
Pokazały swoje jajka, które pozawijały w jesienne liście. Ten nowy pomysł
zadziwił wszystkich wokół.
Lotka też była zdumiona.
- Po co to robicie, przecież
w kurniku macie ciepło i przytulnie nawet w zimie. A mimo liści, jajka i tak
zamarzłyby na mrozie.
- Co? Coo? Cooo? Cooooo? - wrzasnął
kogut. Mówisz tak, bo nam zazdrościsz! Będziesz marzła całą zimę i nigdzie się
nie ruszysz! Nie masz ani kurnika, ani ciepłego kożuszka z liści! O!
Lotka nic nie odpowiedziała. Sięgnęła pod lewe skrzydełko i wyjęła
piękną zieloną chustkę wydzierganą na szydełku! Dostała ją od swojej babci.
Zgrabnym ruchem otuliła się, zawirowała i po chwili siedziała już na puszystej chmurce tuż
obok wróżki Niu, która z uciechy bujała się na jesiennym promyku.
- Mnie zima niestraszna! – zawołała z góry do kur. Będę zimową podróżniczką!
Pa kurki. Czołem kogucie!
- Cooooo? Niech ją ktoś zatrzyma! Chustki powinny być dla nas!
Wszystko powinno być dla naaaas! – wydzierał sie kogut, a kurki wtórowały mu
oburzone.
Wróżka Niu machnęła więc wtedy swoją różdżką i każda kurka poczuła na
głowie ciepłą chustkę. Niektóre natychmiast chciały wzbić się w powietrze i
polecieć za Lotką, ale spadały jak gruszki w trawę…
- Nie można mieć wszystkiego, moje kurki! – zawołała do nich Niu.
Poproście Lotkę, to może wam opowie wiosną o swoich zimowych
podróżach:)
- O, co to, to nie! Nigdy! – wykrzykiwał za znikającą wróżką kogut.
A Pani Jesień i Pani Zima akurat piły herbatę z róży i właśnie
napełniły porcelanową filiżankę dla wróżki Niu.
- Co ma być, to będzie:)- rzekła filozoficznie Pani Jesień.
- Jak ma być, tak będzie:) – dodała Zima.
- Będzie fantastycznie! – zawołała wróżka Niu, lądując z gracją w bujanym
fotelu:)
10 października, 2023
Bajka tajemnic Domku Marzeń (Smocze bajki 13.)
Wróżka Nella miała pełne ręce
roboty. Właśnie wczoraj otrzymała od Kolorowej Królowej swoją magiczną różdżkę!
Tak! Cały wieczór tańczyła ze wszystkimi sławnymi wróżkami na leśnej
polanie pod błyszczącymi chmurkami cudownych świetlików! Ach! To było magiczne!
E - Wróżka zdradziła jej wiele sekretów skutecznego rzucania zaklęć. Inne wróżki
też były bardzo miłe.
- Życie wróżki jest naprawdę dla
mnie! – myślała Nella.
Z samego rana okazało się, że nie
znała całej prawdy. Obudziło ją nagłe i natarczywe pukanie do okna. To wilga Leon
dobijał się z jakąś depeszą w dziobku.
- Wstawaj! Masz pierwsze zadanie!
I to nie byle jakie! Natychmiast musisz wyruszyć na Wyspę Marzeń w Smoczym Archipelagu!
Oto depesza!
- Zadanie? Serio? Dla mnie?
- Ojoj… - zniecierpliwił się Leon.
Nie gadaj tyle. Zrzucił list na sekretarzyk i odleciał.
Nella otworzyła kopertę i przeczyta:
Droga Nellu!
Oto pierwsze wróżkowe zadanie
dla Ciebie. Udaj się na Wyspę Marzeń w Smoczym Archipelagu. Podobno przy domku Królika
Maksia pojawił się jakiś nieznany smok, więc zapanował zupełny chaos. Sprawdź, co
się tam dzieje, porozmawiaj z tym smokiem i natychmiast, gdy rozwiążesz
problem, wyślij do mnie depeszę z informacją. Żółtobrzuszek czeka na nią obok
króliczego Domku Marzeń.
Liczę na Ciebie, Kolorowa
Królowa
Nella spakowała różdżkę i
magiczny pyłek do plecaka, chwyciła podróżny klucz… i już miała otworzyć drzwi
do Wyspy Marzeń, gdy nagle w jej pokoju pojawiła się Mama z Klarcią.
- Nellu, musisz dziś zaopiekować się
siostrą. Dbaj o nią. Wrócę najszybciej, jak się da!
Mama nie dała nawet szansy na wyjaśnienia,
że to absolutnie niemożliwe... Po prostu wyszła.
- Jestem dobrą siostrą! – Pomyślała
na głos Nella. Chwyciła Klarę za rękę i po
chwili stały już pod drzwiami Maksia.
- Królik wyraźnie na nie czekał,
bo natychmiast rozległ się cichy dźwięk dzwoneczka i drzwi otworzyły się
szeroko. Dziewczynki pokonały 123 stopnie (zupełnie jak królewna Apolejka) i po
chwili witały się z Królikiem. Ten bez zbędnych ceregieli poprowadził je do
małego okienka na tyłach domku i wskazał ręką na wielki konar, na którym
siedział dziwny smok i rozglądał się niepewnie po okolicy.
- Królik nadmienił, że z jego
powodu wszystko stanęło na głowie. Żaba siedzi na ławce przed domem razem z
Lisem, bo boją się hasać w zaroślach. Żółw też nie wyleguje się nad jeziorkiem,
tylko dzielnie trzyma wartę. Żółtobrzuszki tak drżą ze strachu, że aż całe
drzewo Domku Marzeń wibruje. Nawet marchewki w skrzyni przestały plotkować,
żeby nie zwracać na siebie uwagi. Jedynie Myszka Sza buja się beztrosko w
hamaku, a Kot Czaruś czyta sobie spokojnie i uśmiecha się, jakby coś wiedział.
Jako że był dzień Tęczowej
Herbatki, Królik przywołał Imbryk, który wypełnił ich filiżanki cudownym
naparem. Klarcia natychmiast chwyciła Imbryk za ucho i bujała się na nim jak na
huśtawce. Imbryk fukał niezadowolony, ale ani Królik, ani Nella nie mieli teraz
czasu, by go ratować.
Debiutująca Wróżka wzmocniona
magiczną herbatką rozwinęła swoje skrzydełka, powtórzyła zaklęcie uczące
rozumienia smoczej mowy i wyfrunęła przez okno. Zbliżyła się do smoka i
zaczęła:
- Masz piękne skrzydła. Większe od
moich! Co tu robisz?
- Witaj, jestem Smoczycą.
Przyleciałam tu z Ziemi. Myślałam, że znajdę inne smoki, ale widzę tylko żaby, żółwie,
ptaki i wielkiego królika. No i zupełnie obojętnego kota. Nikt tu nie chce ze
mną rozmawiać. Chyba mnie nie lubią. Mówię do nich, a oni uciekają albo trzęsą
się tak, że nic nie mogą powiedzieć. Czy ja naprawdę tak strasznie wyglądam? Na
Ziemi wszyscy za mną przepadali…
- Ach! - wykrzyknęła Nella. Zatem
nikt Cię tu po prostu nie rozumie! Więc wszystko jasne. Natychmiast machnęła
trzy razy swoją różdżką w kierunku Smoka, a potem urządziła sobie rajd od jednego
mieszkańca Wyspy Marzeń do drugiego. Wszędzie rozpylała magiczny pyłek
poliglotów zapewniający rozumienie istot ze wszystkich wszechświatów. Po kilku
minutach problem był rozwiązany. Smok siedział na ławeczce obok Lisa i Żaby przed
króliczym Domkiem Marzeń, a wokół niego tłoczyli się mieszkańcy wyspy. Wszyscy
chcieli poznać historię niezwykłego gościa. Okazało się, że przybrał smocze
imię Smokot i dzięki mapie Kota Czarusia i Myszki Szy zaraz wyruszy na Smoczą
Wyspę.
W międzyczasie Klarcia wdrapała
się Smokotowi na kolana, wspięła się na paluszki coś wyszeptała mu do ucha.
Smokot z kolei szepnął coś do Nelli, ta skinęła głową i wtedy zaszumiały
wielkie skrzydła! Smokot okrążył trzy razy Domek Marzeń z Klarą na grzbiecie.
Potem posadził ją delikatnie na ławeczce obok drzwi, zaryczał na pożegnanie i
odleciał.
Teraz rozległy się brawa i wiwaty
na cześć wróżki Nelli. Wszyscy ściskali się, popijali tęczową herbatkę z miodem
od pracowitych pszczółek, a Pani Sowa spisywała ostatnie wydarzenia w Wielkiej
Kronice Wyspy Marzeń. Nella kłaniała się wszystkim grzecznie i dziękowała, a w ręku
trzymała już list do Królowej.
Szanowna Kolorowa Królowo!
Zadanie wykonane! Magiczny pyłek
poliglotów rozwiązał problem. Po prostu nikt tu nie znał smoczego języka! Ach,
jak cudownie jest być wróżką i pomagać innym! Dziękuję za moje pierwsze
zadanie!
Przesyłam ukłony, wróżka Nella
PS
Klarcia też pragnie być wróżką,
czy mogę ją zabierać na nasze spotkania? Mama by się ucieszyła:)
04 maja, 2023
Bajka telefonu Kocurki (Kocie bajki 5./Telefoniczne bajki 6.)
19 kwietnia, 2023
Bajka na wycieczce (Telefoniczne bajki 5.)
- Ty
tylko usiądziesz i będziesz jechała. Ja zajmę się resztą.
- No,
skoro tak… - pomyślała Niu…
- Pani
Kotka upewniała się, czy aby na pewno nie zabiorą ze sobą telefonów. Ostatni
dzwonek, który zainstalowała Niu, budził w Kocurce przerażenie. Wydzierał się
jak pteranodon! Naprawdę trudno było zachować zimną krew, gdy niespodziewanie
wrzasnął. No i za nic nie mogła pojąć, co można wypisywać całe dnie, a
najważniejsze - do kogo? Przecież ona – Pani Kotka - była stale na miejscu!
Dzień
zapowiadał się pogodny. Na lazurowym niebie nie błąkała się ani jedna chmurka.
Słońce przyjaźnie słało uśmiechy, poranna rosa wyparowała, a z oddali słychać
już było zbliżający się zaprzęg wiatrowych rumaków przysłany przez
E-Wróżkę.
Rzeczywiście,
tak jak powiedziała Lusia, w jednej sekundzie bagaże znalazły się w koszach
podróżnych wiatrowego wehikułu, wszyscy zajęli miejsca i ruszyli z kopyta na
wiosenną wyprawę. Droga się nie dłużyła, bo wszyscy podziwiali mijane wyspy
Archipelagów Szafirowego Jeziora. Gdy zaprzęg zniżył loty i wyraźnie zwolnił,
nawet Kocurka zdziwiła się, że to już.
Tak,
dotarli na Dziką Wyspę. Tylko przyroda i oni! Co za radość! Rozłożyli się na
magicznej polanie pokrytej dywanami wiosennych kwiatów. Lusia odesłała wiatrowe
rumaki i przypomniała, żeby wróciły przed zmierzchem.
Kocurka
jakoś zbyt cicho skradała się wokół polany, na szczęście Niu domyśliła się,
jakie Kotka miała zamiary i wyraźnie zabroniła polować na małe ptaszki i w
ogóle na cokolwiek! To się wyraźnie Kotce nie spodobało, ale ostatecznie
uznała, że obserwowanie też jest ok. Lusia i Niu zbierały do koszyczków krople
rosy, które w słońcu zmieniły się natychmiast w kryształowe i diamentowe cacka. Miały
zamiar zrobić z nich najmodniejsze bransoletki.
Jakoś
koło południa Lusia zauważyła, że zrobiło się dziwnie cicho. Natychmiast
zerknęła w stronę Kotki, ale ta spała w najlepsze i nie w głowie jej było
płoszenie mieszkańców Dzikiej Wyspy. Postanowiła więc zapytać Wróżkę Tysiąca
Emocji, co się dzieje, ale przecież nie miała telefonu. Nawet magiczny pyłek opowiadacz
zostawiła na Kolorowej Wyspie, więc czekanie na czyjąś pomoc nie miało sensu.
Okolica
zmieniła się nie do poznania, wszystko przybrało odcienie kobaltowej szarości.
Gdzieniegdzie przebłyskiwał jakiś malachit czy turkus, ale po sekundzie gasł,
potęgując gęstnienie mroku. Nieprzyjemną ciszę przerwał pisk wiewiórki, która, wychylając się ze swojej dziupli, wrzasnęła:
- Już są!
- Kto?
-dopytywała się Niu? – Kto? - Odpowiadaj!
Lusia nie
musiała pytać. Przypomniała sobie. To przecież ona zeszłego lata pozwoliła, by
na Dzikiej Wyspie urządzać zawody żywiołów. Rywalizację błyskawic, burz, ulew,
wichrów i śnieżyc. Nie sposób odwołać tę zgodę bez telefonów i magicznego
pyłku.
- Co
zrobić? Co robić? - panikowała Lusia.
A na
polanę wtaczały się już całe odziały potężnych żywiołów.
Niespodziewanie
na środek polany, w sam raz w kępę dorodnych fiołków, wyskoczyła jak pantera Pani Kotka i
zawołała dziwnie potężnym głosem:
- Hej! Wichury,
Pasaty, Monsuny, Burze i Błyskawice! Oddajcie honory, miłościwie nam panującej królowej
Bajkanii, Pani Kolorowej Wyspy i wszystkich Archipelagów Szafirowego Jeziora!
-
Królowej? A gdzie jej dwór, wróżki, magowie i te wszystkie inne cudaki? –
zakrzyknął Siarczysty Mróz.
Zapanowała
gęsta cisza. Żywioły potężniały, a niefortunni wycieczkowicze trzęśli się ze
strachu. Emocje sięgały zenitu.
Wtedy w sam
środek tego dziwacznego starcia sfrunęła błyszcząca życzliwością i iskrząca się
empatią Wróżka Tysiąca Emocji.
- Oto ja -
Wróżka Tysiąca Emocji – pragnę powiadomić, że dwór królewski zbliża się, by
podziwiać starcia żywiołów!
- Nikt
nie miał już wątpliwości, że Kotka nie kłamała. Żywioły oddały pokłon, a Wróżka
Tysiąca Emocji szeptała coś przez swój magiczny telefon. Niebawem cały dwór był
na miejscu.
- Napędziłaś
mi strachu co niemiara! – złościł się Malachitowy Król. Czemu nie wezwałaś nas
wcześniej?
- Gdzie twój
telefon? Nie mów, że zapragnęłyście kontaktu z dziewiczą naturą? Telefon to konieczność.
A magiczny pyłek – to już nawet nie powiem co! Telefon to bezpieczeństwo! Znak
rozsądku, a także przezorności i dojrzałości! Na wycieczkę tylko z naładowanym
telefonem i pokaźnym woreczkiem magicznego proszku!
Właśnie gdy Malachitowy Król dopowiadał ostatnie słowa, rozległy się oklaski i wiwaty. Tylko Kocurka siedziała markotna w kępie fiołków. Malachitowy Król przypisał sobie wszystkie zasługi. O bohaterstwie Kocurki nawet nikt nie wspomniał! Ajaj …